Archiwum 28 czerwca 2003


cze 28 2003 Rozpacz
Komentarze: 1

Dzieje się ze mną coś niedobrego. Pomimo wszystko co wokół mnie dobre, pomimo wielkiego szczęścia, które jest - jest też jakaś potworna ciemność, jakaś straszna rozpacz, bezsilność. Czasami to uderza do głowy, jak wódka. Miotam się wtedy jak szalony, rzucam wszystkim co mam wejdzie pod rękę, jakiś niesamowity żywioł, który opanować może tylko przemoc.

Możliwe, że już o tym wspomniałem, że ta siła niszczy wszelkie szczęście, wszelki dorobek. Rodzi się ze zła i generuje jeszcze większe zło. Boli mnie to, że nie ma lekarstwa na taki banał. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam w moim domu wariatów. To trochę śmieszne, jak ognisko domowe staje się ogniskiem zapalnym. Wspaniali rodzice i ich kochane metody wychowawcze wciąż jeszcze drążące moją głowę. Nie będę ukrywał, że pobyt w tym domu jest chyba najważniejszym źródłem mojego stanu ducha. Najgorsze jest to, że nie ma ucieczki. Jestem do niego przykuty i nie stać mnie na ucieczkę. Co ja bym dał chociażby za krótkie porządne wakacje, ale nie wiem czy nawet na to starczy czasu. Jest cień nadziei, że w końcu po długiej przerwie nie będę musiał codziennie widzieć ich twarzy i wysłuchiwać ich krzykliwego bełkotu. Co z tego, że mają sporo racji, jeżeli uniemożliwiają mi zmiane sytuacji, wpędzając mnie w jeszcze gorsze bagno?

Może to zbyt naiwne. To co napisałem jest na pewno naiwne. Wystarczająco naiwne, by stało się ciężarem, o którym nie mam z kim porozmawiać. Mogę mówić, ale przez naiwność tego wszystkiego uniemożliwiona jest jakakolwiek próba zrozumienia ze strony drugiej osoby. I tak, jak zawsze, jak prawdziwy głupiec - muszę pozostać z tym sam. Szkoda tylko, że cały czas muszę się uśmiechać, gdybym potrafił to wszystko, tą rozpacz, wytłumaczyć - wszystko byłoby odrobinkę prostsze. Niestety.

the_fool : :