Komentarze: 4
Dziś wieczorem mam trzy powody by tak twierdzić. Pierwszy padł po piętnastu minutach od gwizdka, drugi po czterdziestu trzech, a trzeci siedemdziesiąt minut od rozpoczęcia "wielkiego widowiska". Nie będę już dłużej o tym widowisku pisał, zastanawia mnie bowiem zupełnie co innego - dlaczego pomimo braku jakiejkolwiek wiary, czy przesłanek na to, że będę miał inne powody, być może też trzy i to w drugą stronę, usiadłem dzisiaj przed najlepszym przyjacielem rodziny i oglądałem wygłupy 11 panów w białych koszulkach i czerwonych spodenkach. Czy lubię kiedy po raz kolejny wszelkie nadzieje zostają rozwiane i kiedy po raz kolejny przekonuję się, że czas kiedy na ławeczce przy tym trawniku z bramkami siedział pan z nazwiskiem na E. to był zwykły wypadek przy pracy i kryzys formy naszych sąsiadów zza granicy UE.
Wiem, że nie byłem jedynym głupcem, który zmarnował dziś ponad dwie godziny na paplaninę o taktyce oraz jestem całkowicie pewien, że nie tylko ja mam ochotę zacząć uderzać głową w ścianę, i to nie z powodu kiepskiej gry tzw. piłkarzy, ale z powodu własnej głupoty. Być może gdybym się przeprowadził, w końcu do granicy z Czechami niedaleko, to udałoby mi się oszczędzić trochę nerwów? Sądzę, że wzorem mógłby być nasz bohater narodowy - Drzymała, który jak go gonili, tak sobie wóz przestawiał i tyle mu mogli zrobić. Optymalnym rozwiązaniem jest właśnie taki wóz, postawiony w paśnie przygranicznym, najlepiej gdzieś, gdzie gór już brak, tak w sezonie piłkarskim móc przetaczać się z całym swoim jestestwem do braci z południa, by razem z nimi święcić sukcesy reprezentacji narodowej. Barwy w sumie mają podobne.
A co z zimą spytacie, cóż, zimą to my mamy Adama i Apoloniusza...
(uff, ale nie się na wymądrzałem, a przecież właściwie chciałem powiedzieć, że wkurza mnie to, że Czesi mogą, a nasi nie mogą, i że telewizja też mnie wkurza bo pobiera za dużo czasu...)
The Fool